Rozpoczął się ponowny proces zarządu Warszawskiej Grupy Inwestycyjnej
Przed Sądem Okręgowym w Warszawie akt oskarżenia odczytał prok. Marek Skrzetuski. Ponadto m.in. wyjaśnienia złożył również jeden z oskarżonych Łukasz K. Nie przyznał się do winy.
Ponowne osądzenie szefów WGI - na ławie oskarżonych zasiadają członkowie zarządu firmy: Łukasz K., Andrzej S. i Maciej S. - stało się konieczne, ponieważ w czerwcu ub.r. warszawski sąd apelacyjny uchylił wyrok ich uniewinniający.
Upadek WGI w 2006 r. był szokiem – spółka działała wtedy od roku jako dom maklerski. Inwestowała przekazywane jej pieniądze na rynku walutowym, wykazywała nawet kilkudziesięcioprocentowe zyski. Inwestycje wynosiły od kilku tysięcy do nawet kilkunastu milionów zł. W kwietniu 2006 r. Komisja Papierów Wartościowych i Giełd cofnęła spółce licencję na prowadzenie działalności maklerskiej m.in. za wprowadzanie klientów w błąd co do stanu ich rachunków. Następnie sąd postawił firmę w stan upadłości.
W sprawie ustalono łącznie 1 tys. 156 poszkodowanych wierzycieli, których straty oszacowano na blisko 248 mln zł.
Prokuratura oskarżyła członków zarządu o to, że od lutego 2005 r. do czerwca 2006 r. w celu osiągnięcia korzyści majątkowych, wspólnie i w porozumieniu, będąc zobowiązanymi "do zajmowania się sprawami majątkowymi osób fizycznych i prawnych, będąc zobowiązanymi wykonywać swoje obowiązki w dobrej wierze, w sposób profesjonalny i z zachowaniem standardów zawodowej staranności oraz standardów wynikających z zarządzania i funkcjonowania domu maklerskiego, nadużyli udzielonych im uprawnień i nie dopełnili ciążących na nich obowiązków".
Według śledczych zarządzane przez oskarżonych spółki prowadziły podwójną księgowość, sporządzając dla klientów nieprawdziwe raporty finansowe, wykazujące zyski, podczas gdy w rzeczywistości pieniądze były wyprowadzane na zewnętrzne konta i inwestycje. Ponad 6,6 mln dolarów miało zostać przetransferowanych na rachunek jednej ze spółek grupy - WGI Europe, z którego następnie pieniądze zostały przelane na prywatne rachunki w bankach w Zurichu i w Warszawie. Pieniądze klientów WGI Dom Maklerski miały być też zabezpieczeniem kredytów zaciąganych m.in. na zakup nieruchomości w USA.
Proces w tej sprawie ruszył przed warszawskim sądem okręgowym jesienią 2013 r. W listopadzie 2020 roku Sąd Okręgowy w Warszawie wydał nieprawomocny wyrok uniewinniający oskarżonych. Jak wówczas relacjonował "Puls Biznesu" sąd okręgowy uznał, że w działalności WGI "dochodziło do pewnych uchybień, ale nie każde uchybienie powoduje odpowiedzialność karną". "Jest mi przykro wobec osób pokrzywdzonych, bo to państwo zawiodło" – uzasadniała sędzia Anna Bator-Ciesielska cytowana przez "PB". Działania KPWiG bezpośrednio poprzedzające upadek WGI sędzia uznała za "delikatnie mówiąc budzące zdziwienie".
W czerwcu 2022 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił jednak tamten uniewinniający wyrok i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania. Dokonał też zupełnie odmiennych ocen. "To jest nawet nie porażka, ale klęska wymiaru sprawiedliwości. To przykład jak sąd nie powinien pracować" - mówił sędzia Jerzy Leder uzasadniając uchylenie uniewinnienia oskarżonych biznesmenów.
Zdaniem SA, wszystkie negatywne dla oskarżonych dowody w sprawie - zeznania oskarżonych, raporty biegłych - zostały w I instancji pominięte. "Całość materiału dowodowego podlega swobodnej ocenie sądu, ale nie ocenie dowolnej (...) Swoboda zawiera istotne ograniczenia - nie znaczy, że sądowi wszystko wolno" - podkreślał sędzia Leder.
"Na 100 stronach uzasadnienia sąd okręgowy nie czyni ustaleń, tylko sprawozdaje proces. To przykład złego procedowania. Przez 11 lat ten młyn sprawiedliwości mielił powoli, ale to co z tego wyszło, to nie mąka, a zakalec" - ocenił wtedy sędzia SA. Jak stwierdził: "Trzeba powtórzyć proces".
W środę Łukasz K. wyjaśniał zaś przed SO, że firma została założona w 1999 r. i funkcjonowała wtedy jako spółka "na zupełnie nieuregulowanym rynku, gdzie nie było żadnych norm i wzorców". Firma - jak wskazywał - funkcjonowała wtedy jednak prawidłowo "nie mając żadnego nadzoru".
Według K. dopiero przekształcenie spółki w dom maklerski, co zostało wymuszone zmianami prawa wprowadzonymi przez ustawodawcę oraz związane z tym działania Komisji Papierów Wartościowych i Giełd stały się początkiem problemów. "Po zmianie prawa nie było szans, by przekształcić spółkę funkcjonującą ponad pięć lat, mająca około stu regularnych pracowników i ponad tysiąc klientów" - mówił wskazując, że vacatio legis nowych przepisów określona była na kilka miesięcy. Tymczasem - jak ocenił - "takie przekształcenie zajmuje od dwóch do trzech lat".
Dodał, że to działania KPWiG oraz śledczych, a w końcu zablokowanie środków i wkroczenie ABW do WGI ostatecznie "zamknęło jakąkolwiek próbę ratowania firmy i próbę układu" z wierzycielami.
W środę prowadząca ponowny proces sędzia Anna Wierciszewska-Chojnowska poinformowała, że zapewne nowe rozpoznanie sprawy oznaczać będzie co najmniej kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt rozpraw. Łącznie akta całej sprawy liczą ponad 350 tomów.
Jednocześnie jednak sędzia - za zgodą stron - zdecydowała, aby nie odczytywać wyjaśnień oskarżonego K. złożonych na poprzednich etapach sprawy. Jeśli sąd nie będzie odczytywał dawnych protokołów z wyjaśnieniami oskarżonych ze śledztwa i poprzedniego procesu, skróci to proces o co najmniej kilka terminów. (PAP)
autor: Marcin Jabłoński
mja/ itm/