Wyburzono fragment przedwojennego szpitala, trwa dyskusja czy był zabytkowy
Film na którym widać pracujący ciężki sprzęt przy budynku zamieściły w mediach społecznościowych stowarzyszenie "Kamień i co?" i grupa "Okno na Warszawę". Natychmiast poinformowali też stołecznego konserwatora zabytków Michała Krasuckiego, który z kolei zaalarmował mazowieckiego wojewódzkiego konserwatora zabytków.
"Poinformowałem wojewódzkiego konserwatora żeby sprawdził czy te roboty są wykonywane zgodnie z pozwoleniem konserwatorskim, bo o ile nie budzi specjalnie wątpliwości fakt rozbiórki klatek schodowych z lat 80 XX wieku od ulicy Śliskiej, o tyle duże wątpliwości budzi kwestia wyburzenia piętrowego, przeszklonego skrzydła od strony zachodniej. Z wizualizacji projektu, który jest zamieszczany na stronach Muzeum Getta wynika, że rzeczywiście tam będzie realizowana nowa kubatura w tym miejscu" - powiedział PAP Michał Krasucki.
Stołeczny konserwator przekazał, że według komunikatów medialnych MKWZ przeprowadził na miejscu kontrolę i potwierdził, że prace są prowadzone zgodnie z przez niego pozwoleniem. "Muzeum Getta i MKWZ zgodnie potwierdzili, że prace wyburzeniowe nie obejmują części przedwojennych i dotyczą bezwartościowych, nie zabytkowych, niehistorycznych, późniejszych dobudówek" - dodał.
"Pozwolenie na remont budynku dawnego szpitala Bersohnów i Baumanów zostało wydany na podstawie dokumentacji, która wskazuje, że boczne części budynku są późniejsze. Świadczą o tym zdjęcia i publikacje, które otrzymaliśmy od Muzeum Getta. Jednocześnie kontrola jednoznacznie wykazała, że rozbierane części budynku nie są powiązane z korpusem głównym i zostały wykonane z betonu, co potwierdza, że powstały po II wojnie światowej" - powiedział PAP mazowiecki wojewódzki konserwator zabytków prof. Jakub Lewicki .
Nie chcę oceniać decyzji MKWZ czy też projektów Muzeum Getta, choć mogą budzić kontrowersje. Natomiast chciałbym stwierdzić, że jeżeli prowadzi się prace wyburzeniowe albo przy obiekcie wpisanym do rejestru albo w bezpośrednim jego sąsiedztwie, a tu mamy taką sytuację, to powinno się je prowadzić ręcznie czyli narzędziami a nie buldożerem. W innym wypadku istnieje ryzyko uszkodzenia historycznych murów. Tym bardziej, że ekspertyza techniczna dołączona do projektu wskazuje na bardzo zły stan stropów." - ocenił. "Mieliśmy już w Warszawie takie sytuacje, że łyżka koparki omsknęła się i nagle coś rozwaliła" - dodał.
Prof. Jakub Lewicki wyjaśnił, że rozbiórka odlanych z betonu ścian nie jest możliwa ręcznie. "Jedyną formą rozbiórki był sprzęt mechaniczny" - dodał. Podkreślił, że kontrola wskazała, że ściany te nie są powiązane z korpusem budynku czyli ich rozbiórka nie wpłynie na stan sąsiedniej ściany.
Stołeczny konserwator zaznaczył, że to piętrowe skrzydło, które rzekomo jest powojenne, jest widoczne zarówno na przedwojennym zdjęciu budynku i zdjęciach lotniczych przedwojennych. "Co prawda zrobiono je z ukosa ale widać narożnik i dwie kondygnacje. Widać je zarówno na zdjęciu z lat 70 XX wieku ale również na ortofotomapach z 1935 i 1945 roku" - wyjaśnił.
"W związku z tym nie sądzę, żeby to było dobudowane po wojnie, skoro jest widoczne na starych fotografiach. Informacja o tym, że to skrzydło jest przedwojenne jest także w dokumentacji projektowej, która była uzgadniana przez konserwatora wojewódzkiego. W latach 20-tych za przebudowę był odpowiedzialny Henryk Stifelman. To on zaprojektował dla nowej dyrektor szpitala Anny Braude-Hellerowej piętrowe skrzydło zachodnie. Przebudowa objęła także nadbudowę o górną kondygnację, gdzie zrobiono taras do „kąpieli” słonecznych" - podkreślił Krasucki.
Zaznaczył, że na pierwszy rzut z materiałów dostępnych choćby tylko w internecie, takich jak zdjęcia, czy fotoplany, widać, że mowa jest o skrzydle przedwojennym, związanym z przebudową prowadzoną przez Annę Braude-Hellerową, a w związku z tym o miejscu symbolicznym. "I to budzi moje bardzo duże zaniepokojenie, bo jeżeli rzeczywiście w ramach adaptacji rozbierane jest przedwojenne skrzydło, to spodziewałbym się komunikacji wprost, a nie tłumaczeń o bezwartościowych obiektach. Tym bardziej, że dokumentacja projektowa i analizy konserwatorskie przeczą takim tłumaczeniom." - dodał stołeczny konserwator.
Szpital został wzniesiony w latach 1876–1878. Działkę pod jego budowę zakupiły w 1873 r. dwa małżeństwa: Majer i Chaja Bersohn oraz Salomon i Paulina Bauman. Gmach wedle projektu Artura Goebla zbudowano na terenie położonym między dwoma równoległymi ulicami: Sienną i Śliską (stąd podwójny adres: ul. Śliska 51/Sienna 60).
Początkowo był to niewielki, piętrowy budynek, mieszczący zaledwie 20 łóżek dla chorych i pokoje dla lekarzy. W 1906 r. pracę w szpitalu podjął doktor Henryk Goldszmit znany jako Janusz Korczak. Pracował przez siedem lat, lecząc zarówno dzieci jak i dorosłych.
Po I wojnie światowej sytuacja finansowa szpitala uległa pogorszeniu, ponieważ zapisy testamentowe i założycielskie uległy dewaluacji. W 1923 r. placówka została zamknięta. W kolejnych latach doktor Anna Braude-Heller doprowadziła do tego, że Towarzystwo Przyjaciół Dzieci przejęło zabudowania szpitalne od Zarządu Fundacji Bersohnów i Baumanów. Uzyskała też wsparcie finansowe od Jewish Joint Distribution Committee i warszawskiej gminy żydowskiej. Dzięki temu rozbudowa szpitala stała się możliwa. W 1930 r. placówkę ponownie otwarto. Szpital kierowany przez doktor Braude-Heller szybko zyskał sławę najnowocześniejszego szpitala dziecięcego w Polsce.
Podczas bombardowania Warszawy we wrześniu 1939 r. szpital udzielał pomocy nie tylko dzieciom, ale także osobom dorosłym – ofiarom niemieckich nalotów. Jedno ze skrzydeł szpitalnych zostało wówczas zbombardowane. Jesienią 1940 r. placówka znalazła się w granicach warszawskiego getta. Przez cały czas udzielano pomocy potrzebującym. Trafiały tu dzieci chore na tyfus, gruźlicę, chorobę głodową lub postrzelone przez Niemców. W czasie apogeum epidemii tyfusu szpital uruchomił swoją filię na rogu ulicy Leszno i Żelaznej.
Po likwidacji małego getta, 10 sierpnia 1942 r., cały szpital z Siennej został przeniesiony do placówki na skrzyżowaniu ulicy Leszno i Żelaznej. Trzy dni później przeniesiono go do budynków szkół przy ul. Stawki 6/8. 11 września 1942 r. personel i chorych wywieziono do obozu zagłady Treblinka II.
Doktor Anna Braude-Heller zginęła w czasie powstania w getcie, 19 kwietnia 1943 r., w bunkrze szpitala przy ul. Gęsiej 6.
W opuszczonych zabudowaniach szpitalnych między Sienną i Śliską ulokowano Klinikę Dziecięcą, która działała do czasu powstania warszawskiego. W okresie powstania, od sierpnia do października 1944 r., szpital był jedynym profesjonalnym punktem medycznym w centrum Warszawy. Po zakończeniu wojny, w latach 1946–1952 w zabudowaniach szpitalnych mieściła się siedziba Centralnego Komitetu Żydów w Polsce. Później budynek znalazł się w rękach państwa. Po przebudowie urządzono tam szpital dla dzieci zakaźnie chorych. W latach 1988–1993 kompleks poddano modernizacji. Umieszczono tam Wojewódzki Zakaźny Szpital Dziecięcy im. Dzieci Warszawy. W 2000 r. szpital ten został połączony ze Szpitalem Dziecięcym w Dziekanowie Leśnym. Początkowo budynek przy ul. Siennej służył jako filia szpitala, ale powoli wszystko było przenoszone do Dziekanowa. W 2015 r. budynek opustoszał. Obecnie jest to własność samorządu wojewódzkiego. W październiku 2018 samorząd wydzierżawił kompleks Szpitala Dziecięcego Bersohnów i Baumanów na 30 lat z przeznaczeniem na Muzeum Getta Warszawskiego. W ciągu kilku lat wykonano ekspertyzy, zorganizowano konkurs i sporządzono dokumentację projektową w celu uzyskania pozwoleń. Ostateczny, uzgodniony z konserwatorem wojewódzkim projekt zakłada znaczną przebudowę głównego gmachu, stworzenie w środku przestrzeni otwartych, dodanie dwóch nowych betonowych skrzydłem po obu stronach, zabudowę tarasu. Główna ekspozycja i magazyny mają się mieścić na trzech kondygnacjach podziemnych budowanych w ziemi wokół zabytku.
Na jednej ze ścian w 2001 r. wmurowano tablicę pamiątkową ku czci dyrektorki szpitala w latach 1930–1942 – dr Anny Braude-Heller.(PAP)
autorka: Marta Stańczyk
mas/ maak/
