Będziemy tu przychodzić tak długo, aż rząd uzna, że edukacja jest najważniejsza
1 września przed siedzibą Ministerstwa Edukacji i Nauki w Warszawie odbyła się demonstracja organizowana przez Związek Nauczycielstwa Polskiego pod hasłem: "Lekcja obywatelska. Temat: Edukacja jest najważniejsza".
Nauczyciele domagają się m.in. zmian w programach nauczania oraz co najmniej 20-procentowych podwyżek, które ich zdaniem mogłyby uratować dramatyczną sytuację kadrową w szkołach. Sprzeciwiają się także zbyt obszernej według nich podstawie programowej. Nauczyciele zwracają uwagę "jak trudny może być ten rok szkolny".
Na stronie ZNP pojawiła się lista postulatów, z którymi nauczyciele przyszli przed Ministerstwo. Postulaty dotyczą m.in. "rekordowo wysokiej" inflacji i "rekordowo niskich" pensji w oświacie; pogorszenia się warunków nauki i pracy w oświacie; braków w kadrze nauczycielskiej; zmiany podstawy programowej; edukacji ukierunkowanej na kluczowe kompetencje, a nie szczegółowe wiadomości; autonomii i samodzielności szkół.
Tłum przed MEiN skandował m.in. "Stop degradacji naszej edukacji". Poza nauczycielami na proteście zjawili się posłowie, w tym Katarzyna Lubnauer (KO), Agnieszka Dziemianowicz-Bąk (Lewica) oraz Dariusz Klimczak (PSL).
"Kolejny raz tutaj przychodzimy i zapewne nie ostatni, ale będziemy przychodzić stale tak długo, dopóki rządzący i całe społeczeństwo nie uznają, że edukacja jest najważniejsza. A wszystko w edukacji zaczyna się od dobrego nauczyciela" - powiedział podczas protestu szef ZNP Sławomir Broniarz.
Jak przyznał, od paru miesięcy ma wrażenie, że MEiN to w rzeczywistości "ministerstwo propagandy i dezinformacji". "Przez wielokrotne wypowiedzi pana ministra mamy powód mówić, że dezinformacja i propaganda w stylu gierkowskim staje się domeną MEiN" - dodał.
Lider ZNP przywoływał też zapewnienia szefa resortu, zgodnie, z którymi wzrost subwencji oświatowej jest rekordowy, braki nauczycieli w szkołach - minimalne, otrzymują oni "niebotyczne podwyżki", a w szkołach zapewniona jest pomoc psychologiczna. "Rzeczywistość jest zgoła odmienna" - wskazał.
"Wzrost realnej subwencji, projektowanej na 2024 r., jest na poziomie 6 proc. Zaledwie wyrównuje skalę inflacji. Dyrektorzy, nauczyciele mogą potwierdzić z jak kolosalnymi problemami boryka się nasza edukacja" - mówił.
W kwestii wynagrodzeń w oświacie Broniarz stwierdził, że absolwent Uniwersytetu "na starcie dostaje 90 zł więcej niż wynosi płaca minimalna, a adiunkt na uczelni - 5 zł".
Przypomniał też, że "zgodnie z danymi na stronach kuratoriów oświaty - niedawno brakowało w szkołach 26 tysięcy osób +przy wielu set tysiącach godzin ponadwymiarowych, które wzięli na barki nauczyciele+".
W pikiecie organizowanej przez ZNP wzięła udział również Sieć Organizacji Społecznych – SOS dla Edukacji.
Do demonstracji w porannej rozmowie w Radiu Zet odniósł się minister edukacji Przemysław Czarnek. Jego zdaniem "w demokratycznym, praworządnym kraju pikiety pokojowe są absolutnie nawet pożądane".
"Jako społeczeństwo demokratyczne powinniśmy być aktywni" - stwierdził. Przyznał, że choć sam ma "inny kalendarz na dzisiejszy dzień" i będzie przebywał w Lublinie, to "zaprasza nauczycieli na Szucha (al. Szucha w Warszawie, siedziba resortu - PAP)".
Rok szkolny 2023/24 rozpocznie się 4 września. (PAP)
autorka: Katarzyna Herbut
kh/ mhr/