Wojewoda mazowiecki przedstawił projekt uchwały o opłatach za odbiór śmieci w Warszawie (opis)
"Warszawska opinia publiczna została zelektryzowana informacją, iż miasto stołeczne w ubiegłym roku budżetowym pobrało ekstra, nadzwyczajne 180 mln zł. za gospodarkę odpadami, których nie planowało pobierać pierwotnie z kieszeni warszawiaków" -powiedział w poniedziałek wojewoda mazowiecki Tobiasz Bocheński.
Przypomniał, że na ostatniej sesji radni debatowali na wnioskiem PiS, który miał zmierzać do oddania tych pieniędzy Warszawiakom. "Jednak ten pomysł nie spotkał się z akceptacją rządzących Warszawą" - podkreślił.
Zaznaczył, że "fundamentalne akty prawa miejscowego regulujące kwestie opłat za śmieci, na przestrzeni dwóch lat były zmieniane pięciokrotnie, z czego czterokrotnie była stwierdzana w całości lub części ich niezgodność (trzykrotnie przez Regionalna Izbę Obrachunkową i raz przez Wojewódzki Sąd Administracyjny) na wniosek wojewody".
"Wynika z tego, że kwestia poboru opłat od warszawiaków stanowi problem wyjątkowo chaotycznie rozwiązywany przez miasto stołeczne Warszawa" - dodał.
W projekcie uchwały, wojewoda zaproponował dwie stawki. "71 zł jeżeli chodzi o mieszkanie w bloku i 89 zł stawki podstawowej od gospodarstwa domowego" - powiedział Tobiasz Bocheński. Z kolei, jeżeli właściciel nieruchomości nie segreguje odpadów, stawki powinny wynosić odpowiednio 142 i 178 zł.
Zapewnił, że projekt możliwy jest do wprowadzenia od razu, a także nie uszczupli on budżetu miasta. "Tylko i wyłącznie kasuje tę nadwyżkę 180 mln zł" - zapewnił wojewoda.
Według Bocheńskiego w tym roku nie było żadnej dyskusji w przestrzeni publicznej, w jaki sposób doprowadzić do sytuacji, aby w tym, jak i kolejnym roku budżetowym nie pojawił się dodatkowy haracz, który nie został zaplanowany.
"To są pieniądze, które powinny być w kieszeniach warszawiaków, a nie powinny zalegać z nieznanych powodów, bez sensu, na miejskim koncie zarządzanym przez pana prezydenta Trzaskowskiego" - podkreślił wojewoda.
Nadwyżki opłat za wywóz śmieci nazwał wyłudzeniem haraczu od mieszkańców stolicy.
"Ta 180-milionowa nadwyżka jest w rzeczywistości haraczem wyciągniętym z kieszeni warszawiaków, który to haracz powstał z powodu bałaganiarskiego i niechlujnego zarządzania gospodarką odpadami na terenie miasta stołecznego" - powiedział wojewoda mazowiecki.
Potwierdził, że nieznana mu jest żadna wypowiedź przedstawiciela Ratusza, który odpowiedziałby na pytanie: na co będą przeznaczone pieniądze z nadwyżki. "Ani prezydent Rafał Trzaskowski, ani nikt inny nie przyznał się do tego, że miasto stołeczne zamierzało pobrać te ekstra 180 mln zł" - podkreślił Bocheński.
"Wyłania się obraz, w którym miasto stołeczne Warszawa szamoce się bez strategii i braku wizji ustalenia, w jaki sposób pobierać opłaty od warszawiaków za odbiór odpadów" - powiedział wojewoda.
Podkreślił, że marszałek województwa, jak i prezydent Warszawy w pełni odpowiadają, za gospodarkę odpadami i powinni ze sobą współpracować.
Regionalna Izba Obrachunkowa wskazała w ocenie wykonania przez zarząd Warszawy budżetu za ubiegły rok, że zrealizowane dochody miasta w ramach gospodarowania odpadami komunalnymi opiewały na 1 mld 80 mln zł, natomiast łączne wydatki związane z odbiorem i zagospodarowaniem śmieci wyniosły 895,7 mln zł. Zatem nadwyżka dochodów z opłat od mieszkańców wyniosła ponad 180 mln zł. Stołeczny ratusz nie planuje jednak obniżki opłat w ramach zwrotu nadpłat pobranych od mieszkańców.(PAP)
Autorki: Marta Stańczyk, Julia Szymańska
mas/ jms/ mark/