Przebudowany plac Trzech Krzyży tylko dla rowerzystów
Końca prac na modernizowanym placu Trzech Krzyży nie widać. Wprawdzie drogowcy obiecują, że wyrobią się do końca miesiąca, ale patrząc na postępy na budowie, nie wydaje się to takie oczywiste. To, co już zrobiono wyraźnie pokazuje, dla kogo jest ten nowy plac.
Szeroki chodnik przy wlocie ulicy Brackiej został zmniejszony prawie dwukrotnie, po to, by zrobić otoczoną szeroką wysepką ścieżkę rowerową. Drogowcy tłumaczą, że tak będzie bezpieczniej dla rowerzystów, którzy w przyszłości mają tędy jeździć kontrapasem na ulicy Żurawiej.
Wydaje się, że północna jezdnia placu - przedłużenie ulicy Książęcej - jest na tyle szeroka, że spokojnie zmieściłaby się ścieżka dla rowerzystów, to jednak zdecydowano o zmniejszeniu chodnika, na którym zawsze pełno pieszych.
Podobnie sytuacja wygląda po drugiej stronie placu, gdzie powstała szeroka arteria rowerowa. Piesi muszą zygzakiem przechodzić na chodniki.
Warszawiacy są tym wszystkim oburzeni.
"Dlaczego przez ddry (ścieżki rowerowe - PAP) nie ma przejść dla pieszych? Dlaczego najmniej chronieni uczestnicy ruchu mają się przemykać między pędzącymi rowerzystami? Człowiek idzie przejściem przez jezdnię mając zielone światło i wpada wprost pod koła rowerzysty. Kto to zaprojektował?" - skomentował internauta pod postem ZDM. "Tragedia!!! Szczególnie dla ruchu pieszych, tak nie może być" - dodał drugi.
"Kilka pytań do (anonimowego) projektanta. 1. Czemu dojście od strony kościoła do przejścia dla pieszych jest tak wąskie? 2. Czemu żeby przejść na drugą stronę trzeba iść takimi zakosami (odległość od osi przejścia to trzy metry? Nie dało się ulokować przejścia o trzy metry w kierunku północnym? 3. Nie dało się tak zaprojektować chodnika, żeby pastorał nie stał na środku? 4. O plątaninie DDR wielokrotnie przecinających drogę pieszym, to nawet nie warto pisać" - dociekał kolejny.
Konieczność zwężenia chodnika przy ulicy Brackiej tak tłumaczył rzecznik Zarządu Dróg Miejskich Jakub Dybalski.
"Wytyczenie pasa rowerowego całkowicie w jezdni spowodowałoby sytuację, w której, dojeżdżając do skrzyżowania z Bracką, część użytkowników tej samej jezdni miałaby prawo jechać na wprost (rowerzyści), a część nie (kierowcy aut). Rozdzielenie obu grup i wyprowadzenie rowerzystów do przyszłego kontrapasa, który w ten sposób będzie się zaczynał kawałek za skrzyżowaniem, będzie o wiele bardziej czytelne, szczególnie dla kierowców, których nie będzie kusiła droga na wprost przechodząca przez skrzyżowanie. To rozwiązanie o wiele bezpieczniejsze, również dla rowerzysty jadącego prosto i kierowcy skręcającego w prawo" - powiedział PAP.
Osobną sprawą jest organizacja ruchu na jezdniach. Ścieżki rowerowe namalowane na jezdni ulicy Nowy Świat od ronda de Gaulle'a do placu Trzech Krzyży niejako wymusiły zwężenie ulicy z dwóch do jednego pasa. W praktyce spowodowało to ogromny zator na tym krótkim fragmencie ulicy. Do tego dochodzi jeszcze złe oznakowanie przed wjazdem na plac. Znaki zakazu skrętu w lewo, w ulicę Książęcą są ustawione za wcześnie i w efekcie wielu kierowców łamie przepis i skręca w lewo, co powoduje zator na jedynym pasie ruchu. Na placu cały czas słychać nerwowe trąbienie zdezorientowanych kierowców.
"Oczywiście korekty, jeśli chodzi o umiejscowienie znaków są możliwe, jeśli istotnie powodują takie sytuacje. Nie mam pewności, czy rzeczywiście część kierowców, która nieprzepisowo skręca na tym skrzyżowaniu robi to z niewiedzy i czy skuteczniejszym rozwiązaniem nie byłyby tam patrole policji co jakiś czas" - odpowiedział rzecznik ZDM.
Kolejną uciążliwością dla kierowców jest zawrotka na wysokości ulicy Wiejskiej. Przed remontem wytyczone były dwie - za kościołem i druga dalej przy ulicy Wiejskiej. Ta pierwsza została zlikwidowana, a kierowcy, również autobusów, mogą korzystać tylko z tej dalszej. Problemem jest to, że na szerokiej jezdni do zawracania bez problemu mieszczą się obok siebie dwa samochody osobowe. Jednak drogowcy nie wymalowali tam dwóch pasów, tłumacząc to faktem skręcania tam przegubowych, 18-metrowych autobusów, które "nie złamałyby się". W efekcie tworzy się zator, szczególnie, że cykl zielonego światła do zjazdu jest bardzo krótki. Po "wąskim gardle" kierowcy z powrotem mogą korzystać z dwóch pasów ruchu. Autobusy mają tam odseparowany buspas.
"Minimalne szerokości pasów, dostosowane do funkcji, jakie spełniają, określają przepisy. Nie wydaje się, żeby to rozwiązanie powodowało utrudnienia w ruchu" - ocenił rzecznik ZDM.
Plac Trzech Krzyży stał się też miejscem, na którym nie ma ani jednego miejsca parkingowego. To o tyle dziwne, że na środku jest kościół, w którym odbywają się śluby, czy pogrzeby. Gdzie mają zaparkować najbliżsi - nie wiadomo.
Brak parkingu wytykają internauci (pisownia oryginalna). "Warszawie brakuje PARKINGÓW. Krążenie w poszukiwaniu miejsca postojowego generuje smog. Centrum stolicy pełni przede wszystkim funkcje usługowe i biznesowe, nie rekreacyjne. Warszawa to nie Ciechocinek. Potrzebna jest rozbudowana sieć METRA, skuteczniejsze skomunikowanie prawobrzeżnej i lewobrzeżnej Warszawy, parkingi zamiast skwerków na psie siusianie. Drzewa super, ale nie ZAMIAST parkingów w centrum miasta stołecznego" - napisała internautka.
"Rozumiem, że miasto w ramach tego zbuduje pod placem parking podziemny dla mieszkańców?" - zapytała kolejna osoba.
Plac miał być miejscem nowoczesnym, otwartym dla wszystkich. Tymczasem w tej chwili wydaje się, że przebudowano go z myślą o tylko jednej grupie użytkowników.(PAP)
mas/ mark/ jann/