To pierwszy taki wniosek Polski do ZEA
Szef MS był pytany, jak długo może potrwać procedura ekstradycyjna Sebastiana M.
"Wiemy, jak to działa z innymi krajami, nie mamy żadnych powodów, by sądzić, że będą tu jakiekolwiek przeszkody. Oczywiście wymaga to różnych procedur, zatrzymany ma też pewne uprawnienia. Zapewne skorzysta z lokalnego prawnika. Ale to jest kwestia czasu, kiedy trafi do Polski. To jest pewne i nieuchronne, że stanie przed polskim sądem" - odpowiedział.
Minister przekazał, że w czwartek odbyły się rozmowy na wysokim szczeblu pomiędzy ministerstwem sprawiedliwości Polski a ministerstwem sprawiedliwości Zjednoczonych Emiratów Arabskich. "Musimy mieć dobre relacje, które zaowocowały w tym przypadku" - dodał.
"To nie potrwa z dnia na dzień. Są uprawnienia procesowe zagwarantowane takiej osobie, która może odwoływać się i korzystać z pewnych środków prawnych. Tak jest w każdym cywilizowanym państwie" - dodał minister.
Zdementował też informacje pojawiające się w przestrzenie medialnej, że Sebastian M. uciekł z kraju, w czasie, gdy minister sprawiedliwości był pytany na konferencji o wypadek.
"To nie miało żadnego wpływu na wyjazd tego człowieka za granice kraju, bo on już od kilku dni tam był, o czym wiedzieliśmy" - zaznaczył.
Podkreślił, że polecił też wszcząć osobne postepowanie, którego zadaniem jest dokładnie zbadać, czy wcześniejszy bieg tej sprawy był prawidłowy. "Jeśli będą nieprawidłowości, to będą wyciągnięte konsekwencje" - dodał.
Odpowiedziała też na pytanie, dlaczego Sebastian M. nie został zatrzymany wcześniej.
"Zasada jest taka, że prokurator zatrzymując człowieka musi myśleć, co będzie dalej. Czyli, czy obroni wniosek o tymczasowe aresztowanie, a żeby to zrobić musi przedstawić wszystkie dowody. Niestety wszystkie osoby z samochodu, zginęły więc nie mogły przedstawić własnej relacji. A osoby, które były uczestnikami zdarzenia po drugiej stronie niekoniecznie były skłonne, zwłaszcza kierowca, sam siebie obciążać" - wyjaśnił. "W związku z tym policjanci wskazywali na konieczność uzyskania opinii biegłych" - dodał.
Wytłumaczył, że w momencie, gdy było wiadomo, z jaką prędkością jechał samochód, biegły mógł wyrazić swoją opinię a prokurator na tej podstawie mógł wnioskować o tymczasowy areszt.
"Nie ulega jednak wątpliwości, że był oczywisty błąd w komunikacji. Podano wprowadzające w błąd informacje, co wywołało emocje" - podkreślił.
Do tragicznego wypadku na autostradzie A1 w Sierosławiu doszło po godz. 19 w sobotę, 16 września. W pożarze auta marki KIA zginęli rodzice oraz ich 5-letni syn. Bezpośrednio po wypadku strażacy przekazali, że "doszło do zderzenia dwóch samochodów osobowych". 18 września piotrkowska policja wydała komunikat, w którym było napisane, że "kierujący pojazdem kia na chwilę obecną z niewyjaśnionych przyczyn uderzył w bariery energochłonne, następnie auto zapaliło się". Brak było informacji, że w wypadku uczestniczyło również bmw.
24 września, w kolejnym stanowisku piotrkowskiej policji napisano, że w wypadku "brały udział kia i bmw". "Policjanci zabezpieczyli szereg śladów, przesłuchali świadków. Dotarliśmy również do szeregu nagrań z kamer, które mamy nadzieję pozwolą wyjaśnić, co było przyczyną tej ogromnej tragedii. Przedmiotem tego śledztwa jest również wyjaśnienie, czy zachowanie kierującego bmw miało bezpośredni wpływ na zaistnienie przedmiotowego zdarzenia".
W piątek za kierowcą bmw wydano list gończy, ujawniony został wizerunek Sebastiana M. Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim zarzuciła mu spowodowanie śmiertelnego wypadku. Mężczyzna był poszukiwany na podstawie czerwonej noty Interpolu. O zatrzymaniu go w Zjednoczonych Emiratach Arabskich poinformował w środę minister Mariusz Kamiński.(PAP)
https://www.pap.pl/aktualnosci/gosc-studia-pap-minister-sprawiedliwosci-zbigniew-ziobro
autorzy: Marta Stańczyk, Adrian Kowarzyk
mas/ kmz/ ok/
