Kocur. 18. Guz filozoficzny
fot. nadesłane
Biegła Wiewiórka co sił, żeby tylko jak najszybciej spotkać się z Kocurem w którym od dawna była bezgranicznie zakochana, no i oczywiście, żeby mu opowiedzieć o tajemniczych fotografiach, które wykradła z biurka Kreta.
REKLAMA
-Ciekawe co powie, gdy zobaczy Borsuka ściskającego się z zagranicznym gościem, i ciekawe jak dzisiaj wygląda, czy jest przystojny jak zazwyczaj?
Emocje były tak silne, że nie zauważyła kamienia leżącego na środku drogi. Moment zderzenia był nieuchronny i na dodatek bardzo bolesny. Wpadła na kamień z całą siłą, odbiła się z impetem, przeleciała w powietrzu kilka metrów do tyłu i upadła kompletnie zamroczona.
-Ojej jak mnie boli – jęknęła. Która godzina? – dodała bez sensu… Nie wiedziała co tak naprawdę się stało, była oszołomiona, zdezorientowana i chciało się jej płakać.
Na czole w szybkim tempie rósł ogromny guz i z każdą chwilą coraz bardziej puchło jej oko.
Siedziała na środku piaszczystej drogi i zastanawiała się, co zrobiła nie tak, gdzie popełniła błąd, że teraz przyszło jej tak paskudnie cierpieć.
Im dłużej myślała, tym bardziej wszystko wydawało się jej zagmatwane.
-A co, jeśli to tylko zbieg okoliczności? A jeśli nie? A może miałam się boleśnie walnąć, żeby coś zrozumieć, zmienić, poprawić? Mogę poprawić, czemu nie, ale co i w czym i gdzie?
-A może to nie jest zwyczajny kamień, tylko kamień filozoficzny?
Przeczuwała, że w bolesnych zdarzeniach musi być ukryty głęboki metafizyczny sens.
Wstała, otrzepała z piachu swoją rudą kitkę, przeczesała pazurkami miotełki na uszach i zrozumiała, że to, co się stało jest ważne.
-Od dzisiaj zapanuję nad emocjami i… będę biegała tylko prawą stroną drogi! Postanowione!
Był wieczór, gdy dotarła do domu Wyliniałego. Już miała pukać do drzwi z wizytówką „PAN KOCUR”, gdy nagle uświadomiła sobie z przerażeniem, że nie ma przy sobie torebki. A skoro nie ma torebki to i nie ma fotografii.
- Nieee! – zawołała w myślach tak głośno, że zabolały ją uszy. Wszystko na marne!
Chciałam pokazać Kocurowi, że jestem mądra i sprytna, a tu takie coś? A nawet nie coś, tylko wielkie nic!
Wcześniej wiele razy słyszała z mądrych, uczonych ust, że istnieje raczej coś niż nic, a skoro tak…
W jednej chwili odwróciła się, napięła wszystkie mięśnie, zmrużyła ślepka jak przed walką i wzniecając tumany kurzu, pobiegła środkiem drogi w stronę domu Kreta.
Emocje były tak silne, że nie zauważyła kamienia leżącego na środku drogi. Moment zderzenia był nieuchronny i na dodatek bardzo bolesny. Wpadła na kamień z całą siłą, odbiła się z impetem, przeleciała w powietrzu kilka metrów do tyłu i upadła kompletnie zamroczona.
-Ojej jak mnie boli – jęknęła. Która godzina? – dodała bez sensu… Nie wiedziała co tak naprawdę się stało, była oszołomiona, zdezorientowana i chciało się jej płakać.
Na czole w szybkim tempie rósł ogromny guz i z każdą chwilą coraz bardziej puchło jej oko.
Siedziała na środku piaszczystej drogi i zastanawiała się, co zrobiła nie tak, gdzie popełniła błąd, że teraz przyszło jej tak paskudnie cierpieć.
Im dłużej myślała, tym bardziej wszystko wydawało się jej zagmatwane.
-A co, jeśli to tylko zbieg okoliczności? A jeśli nie? A może miałam się boleśnie walnąć, żeby coś zrozumieć, zmienić, poprawić? Mogę poprawić, czemu nie, ale co i w czym i gdzie?
-A może to nie jest zwyczajny kamień, tylko kamień filozoficzny?
Przeczuwała, że w bolesnych zdarzeniach musi być ukryty głęboki metafizyczny sens.
Wstała, otrzepała z piachu swoją rudą kitkę, przeczesała pazurkami miotełki na uszach i zrozumiała, że to, co się stało jest ważne.
-Od dzisiaj zapanuję nad emocjami i… będę biegała tylko prawą stroną drogi! Postanowione!
Był wieczór, gdy dotarła do domu Wyliniałego. Już miała pukać do drzwi z wizytówką „PAN KOCUR”, gdy nagle uświadomiła sobie z przerażeniem, że nie ma przy sobie torebki. A skoro nie ma torebki to i nie ma fotografii.
- Nieee! – zawołała w myślach tak głośno, że zabolały ją uszy. Wszystko na marne!
Chciałam pokazać Kocurowi, że jestem mądra i sprytna, a tu takie coś? A nawet nie coś, tylko wielkie nic!
Wcześniej wiele razy słyszała z mądrych, uczonych ust, że istnieje raczej coś niż nic, a skoro tak…
W jednej chwili odwróciła się, napięła wszystkie mięśnie, zmrużyła ślepka jak przed walką i wzniecając tumany kurzu, pobiegła środkiem drogi w stronę domu Kreta.
PRZECZYTAJ JESZCZE