Bogucki o aktach dywersji na kolei: nie można powiedzieć, że państwo zdało egzamin
W weekend na trasie Warszawa – Lublin doszło do dwóch aktów dywersji; podczas pierwszego z nich eksplozja ładunku wybuchowego zniszczyła tor kolejowy. W innym miejscu pociąg z 475 pasażerami musiał nagle hamować z powodu uszkodzonej linii kolejowej. Prokuratura wszczęła w poniedziałek śledztwo w sprawie aktów dywersji o charakterze terrorystycznym.
Do sprawy odniósł się w środę w RMF 24 Bogucki. Według niego państwo pod rządami premiera Donalda Tuska i szefa MSWiA Marcina Kierwińskiego „śpi, nie działa, nie potrafi odpowiedzieć na to zagrożenie”. Dopytywany, czy ministrowie zdali egzamin, zaprzeczył. – Nie można powiedzieć, że państwo zdało egzamin i to jest coś bardzo niepokojącego - ocenił.
Zapewnił, że nie jest to sytuacja, z której on, obóz prezydencki czy prezydent by się cieszyli, natomiast jest to sytuacja, która – według niego – powinna być natychmiast wyjaśniona, a odpowiedzialni za ten stan rzeczy pociągnięci do odpowiedzialności.
– Mamy akt sabotażu, który na szczęście skończył się bez ofiar, ale mógł się skończyć z ofiarami – mówił. Zauważył, że po torach przejechało od 9 do 12 pociągów, z których każdy mógł się wykoleić. – I nie mówię tutaj, żeby eskalować czy epatować tym, jak wielkie jest zagrożenie, ale to zagrożenie po prostu było – powiedział Bogucki.
Zauważył, że służby miały informacje o wybuchu już w sobotę po godz. 21, ale czynności podjęto dopiero rano. – Jadą tam funkcjonariusze policji, ale nie podejmują czynności, bo te czynności dopiero podejmowane są rano. Bo nie są w stanie znaleźć miejsca wybuchu, bo nie mają latarek, bo nie mają sprzętu, bo nie mają ochoty, bo nie mają woli, bo nie mają rozkazu, bo nie ma nadzoru nad służbami – wymieniał. Dodał, że „Kierwińśki i ci którzy dzisiaj dowodzą policją, to jest gang Olsena” – mówił Bogucki. Na pytanie, czy szef MSWiA powinien podać się do dymisji, odpowiedział twierdząco.
Skrytykował też, że na konferencji w sprawie dywersji na torach szefowi MSWiA Marcinowi Kierwińskiemu, ministrowi koordynatorowi służb specjalnych Tomaszowi Siemoniakowi, ministrowi sprawiedliwości, prokuratorowi generalnemu Waldemarowi Żurkowi i ministrowi infrastruktury Dariuszowi Klimczakowi nie towarzyszył premier Tusk.
Bogucki krytycznie odniósł się również do sposobu, w jaki prezydent został poinformowany o incydencie, gdyż – jak mówił – „w tych pierwszych godzinach w ogóle nie został właściwie poinformowany”.
Na trasie Warszawa – Lublin doszło do dwóch aktów dywersji. Podczas pierwszego z nich, w miejscowości Mika (woj. mazowieckie, pow. garwoliński), eksplozja ładunku wybuchowego zniszczyła tor kolejowy, co zdaniem premiera Donalda Tuska miało najprawdopodobniej doprowadzić do wysadzenia pociągu. W innym miejscu, niedaleko stacji kolejowej Gołąb (pow. puławski, woj. lubelskie), w niedzielę pociąg z 475 pasażerami musiał nagle hamować z powodu uszkodzonej linii kolejowej.
Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie aktów dywersji o charakterze terrorystycznym, skierowanych przeciwko infrastrukturze kolejowej i popełnionych na rzecz obcego wywiadu. Śledztwo, jak przekazano, będzie prowadzone przez zespół prokuratorów. W skład zespołu wejdą prokuratorzy ze wspomnianego mazowieckiego wydziału PZ PK oraz funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Centralnego Biura Śledczego Policji.
Premier Donald Tusk poinformował we wtorek w Sejmie, że osoby podejrzewane o akt dywersji na kolei to obywatele Ukrainy współpracujący z rosyjskimi służbami. Dodał, że zwrócił się do MSZ o podjęcie natychmiastowych działań dyplomatycznych w celu oddania Polsce podejrzewanych o zamach terrorystyczny. (PAP)
pab/ ugw/
Polska, Warszawa









