Doktrynerska polityka europejska rozsadzi UE od środka
Zdaniem prezesa PSL przejawem takiego "doktrynerskiego" podejścia jest np. zapowiedź zakazu rejestracji w UE samochodów spalinowych po 2035 roku.
Kosiniak-Kamysz podczas spotkania w Wołominie mówił m.in. na temat importu zboża z Ukrainy. Według niego, zatrzymanie tego importu nie będzie oznaczać zatrzymania pomocy dla Ukrainy, bo na Ukrainie, jak mówił, nie ma indywidualnego rolnictwa. Zauważył, że właścicielami gospodarstw rolnych są głównie wielkie korporacje międzynarodowe.
"Oczekujemy od rządu zatrzymania wpływu produktów rolnych do Polski" - powiedział Kosiniak-Kamysz. Jego zdaniem, Unia Europejska powinna zakupić nadwyżkę zboża w Polsce, Słowacji oraz innych krajach i przekazać je w ramach pomocy humanitarnej do Afryki. "Jak chcemy coś dobrze zrobić, to w ten sposób pomagajmy" - zaznaczył.
W ocenie polityka PSL zboże sprowadzone z Ukrainy powinno być przebadane, a to nie nadające się powinno być wycofane z rynku. Jak dodał, powinni być również rozliczeni ci, którzy są odpowiedzialni za wpuszczenie bez kontroli ukraińskich TIR-ów ze zbożem. "Kto taką decyzję podjął? To jest zdrada interesu narodowego" - powiedział Kosiniak-Kamysz.
Dodał, że władza jest od trudnych decyzji, a jak ktoś nie potrafi udźwignąć odpowiedzialności, powinien podać się do dymisji. "Dziś w Polsce nikt z rządzących nie ponosi odpowiedzialności" - zauważył prezes PSL.
Według niego, dzisiejsza władza potrzebuje wroga. "Teraz będzie próba powiedzenia, że kryzys zbożowy to wina Unii Europejskiej, że zboże wjechało do Polski" - powiedział. Jak jednak dodał, to nie jest jednak wina UE, bo to Polska odpowiada za ochronę wschodniej granicy. Podkreślił, że w samej Unii za politykę rolną i jej "nieudacznictwo" odpowiada komisarz ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski z PiS. "Jak się mówi, że Unia nie pozwoliła na zablokowanie importu, to najpierw trzeba zaprosić swojego komisarza" - mówił Kosiniak-Kamysz.
Prezes PSL zapewnił, że jest wielkim zwolennikiem bytności Polski w Unii Europejskiej. Jak zaznaczył Polska przed wejściem do Unii wyglądała dużo gorzej niż dziś. Dodał, że po latach bytności w UE możemy powiedzieć z dumą, że to jest czas największego rozwoju Polski.
Jednak zdaniem Kosiniaka-Kamysza, UE nie zmierza w dobrym kierunku, nie rośnie też poparcie dla Unii, a w wielu krajach duże wpływy uzyskuje skrajna nacjonalistyczna prawica. "Zatrważający jest ten spadek poparcia" - zaznaczył polityk oceniając, że na spadek poparcia dla UE, wpływ mają niektóre decyzje samej Unii.
Kosiniak-Kamysz przekonywał, że też jest za tym, żeby następne pokolenia żyły w czystym środowisku. Jak jednak dodał, nie można doprowadzać do tego, że się podejmuje działania wbrew ludziom. Według niego przejawem takiego działania jest np. dyrektywa o zakazie sprzedaży samochodów spalinowych po 2035 roku. Jeśli samochody elektryczne będą tańsze i bardziej niezawodne od spalinowych, ludzie sami będą je kupować, ale nie można tego narzucać administracyjnie - podkreślił.
"Będę robił wszystko, by Unia wróciła do zdroworozsądkowego myślenia" - zapowiedział Kosiniak-Kamysz. "Jak będzie doktrynerskie podejście do polityki europejskiej, to święcić będą triumfy środowiska antyeuropejskie. I Unia zostanie rozsadzona od środka" - przestrzegał Kosiniak-Kamysz."Chcemy być w takiej Unii, w której chce się być" - podkreślił prezes PSL.
Część swojego wystąpienia szef Stronnictwa poświęcił też podejściu państwa do prowadzących działalność gospodarczą. Jego zdaniem, musi się zmienić obecne podejście, gdy każdego przedsiębiorcę traktuje się jako potencjalnego oszusta. Według polityka, należy "wyłapać nieuczciwych, ale dać spokój uczciwym".
"Chcę, żebyśmy zmienili filozofię państwa po październiku: koniec doceniania dziadostwa, trzeba docenić ludzi ciężkiej pracy, którzy tworzą gospodarkę" - mówił Kosiniak-Kamysz.
Zapowiedział też "powrót do +ustawy Wilczka+, prostoty prowadzenia działalności gospodarczej". "Jak uczciwie płacisz podatki, czemu mamy ci nie ufać?" - pytał. Zdaniem prezesa PSL gdy państwo nie będzie miało zaufania do obywatela, to "wszystko traci sens".
Rada UE przyjęła w końcu marca rozporządzenie określające bardziej rygorystyczne normy emisji CO2 dla nowych samochodów osobowych i dostawczych. Nowe przepisy określają następujące cele: redukcja emisji CO2 o 55 proc. dla nowych samochodów osobowych i o 50 proc. dla nowych samochodów dostawczych w latach 2030-2034 w porównaniu z poziomami z 2021 r.; 100 proc. redukcji emisji CO2 zarówno dla nowych samochodów osobowych, jak i dostawczych od 2035 roku. Przepisy te oznaczają praktycznie zakaz rejestracji nowych samochodów z silnikiem spalinowym od 2035 r.
Polska jako jedyna opowiedziała się przeciwko tym przepisom. Od głosu w tej sprawie wstrzymały się Bułgaria, Rumunia i Włochy. W 2026 r. Komisja dokona szczegółowej oceny postępów w osiąganiu celów 100 proc. redukcji emisji oraz ewentualną potrzebę ich przeglądu. (PAP)
autor: Piotr Śmiłowicz
pś/ par/