Kaczyński w sądzie: miałem obowiązek przekazać wiedzę o sprawie Brejzy
Rozprawie, która odbyła się w Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Śródmieścia, przewodził sędzia Tomasz Trębicki - bez możliwości rejestrowania jej przez media w formie audio i wideo.
Sprawa z oskarżenia prywatnego europosła KO Krzysztofa Brejzy dotyczy słów prezesa PiS podczas sejmowej komisji śledczej ds. Pegasusa z marca ubiegłego roku. Lider PiS wówczas powiedział o Brejzie: „Znaczący polityk formacji opozycyjnej dopuszcza się bardzo poważnych, a przy tym odrażających przestępstw”. W związku z oskarżeniem Brejzy, Sejm w marcu uchylił Kaczyńskiemu immunitet.
Podczas posiedzenia sądu Kaczyński przedstawił powody, dla których użył takiego sformułowania. Wyjaśnił, że był zobowiązany przez komisję śledczą przedstawić wszystko, co wie w danej sprawie, a także że jako wicepremier (szefem rządu był wówczas Mateusz Morawiecki) zajmujący się m.in. kwestiami bezpieczeństwa uzyskał informacje, że Brejza podjął „działania bezprawne” i „moralnie odrażające”.
Informacje te - jak mówił - uzyskał od funkcjonariusza publicznego ds. bezpieczeństwa, a dotyczyły one tego, że wobec Brejzy użyto Pegasusa w związku z działaniami władz magistratu w Inowrocławiu. Media opisywały wtedy, że działał tam „wydział propagandy”, farma trolli - grupa hejterów, którzy mieli atakować oponentów prezydenta Inowrocławia Ryszarda Brejzę i jego syna Krzysztofa.
- Używanie środków publicznych po to, żeby prowadzić brutalną walkę polityczna przeciwko swoim przeciwnikom jest odrażające i łamiące prawo karne - powiedział Kaczyński.
Do sprawy tej Kaczyński odniósł się również po posiedzeniu sądu, pytany przez PAP, czy nadal uważa, że Brejza popełnił przestępstwa. - W dalszym ciągu uważam, że ta sprawa (ino)wrocławska, chociaż (...) w wielu wypadkach, bo to są różne aspekty tej sprawy, umorzona, powinna być wznowiona, kiedy zmienią się warunki polityczne i wtedy będzie rozstrzygnięta - odparł prezes PiS. - Podstawy do tego, żeby zastosować to urządzenie (Pegasusa - PAP) tutaj były pełne - ocenił.
Prezes PiS zapowiedział też w rozmowie z dziennikarzami, że najprawdopodobniej nie weźmie udziału w kolejnej rozprawie w tej sprawie, ponieważ nie ma takiego obowiązku.
Pełnomocniczka i żona europosła KO, Dorota Brejza zaznaczyła podczas posiedzenia sądu, że trudno kogoś bardziej zniesławić niż poprzez nazwanie go przestępcą. Podkreśliła też, że mówienie o kimś, że jest przestępcą musi wiązać się z faktem, że zapadł wobec niego np. wyrok sądowy. - Nie ma ani jednego argumentu, który pozwala powiedzieć, że Krzysztof Brejza popełnił przestępstwo - stwierdziła.
- Nikt nie ma prawa nikogo obrażać. Jeżeli ktoś mówi o kimś, że jest przestępcą, jeżeli ktoś kogoś zniesławia, to - tak jak mówił pan Zbigniew Ziobro - nie ma świętych krów. To znaczy nikt nie może o nikim mówić, że jest przestępcą, kiedy ktoś przestępcą nie jest. I nie może tego robić ani Kaczyński, ani nikt inny - podkreśliła Brejza w rozmowie z dziennikarzami.
Na rozprawie przywołała też komunikat Prokuratury Okręgowej w Gdańsku z 2024 r., która umorzyła śledztwo przeciwko Ryszardowi Brejzie, podejrzanemu o przekroczenie uprawnień w celu osiągnięcia korzyści osobistej i majątkowej. Analizująca sprawę Prokuratura Regionalna wskazała wówczas na nadużycia ze strony prowadzących postępowanie i bezprawne użycie Pegasusa wobec jego syna Krzysztofa Brejzy.
- Prezes nie jest nadczłowiekiem. Żyjemy w państwie, w którym obowiązują go normy prawa. Przetrzepali mi telefon, sto tysięcy wiadomości, włamali się cyberbronią do walki z Hamasem, szukali haków. Przez lata nie znaleźli nic. Preparowali rzeczy, łamali płyty i muszą odpowiedzieć za to. Ten proces, który wytoczyliśmy prezesowi i zasiada na ławie oskarżonych, jest elementem wyjaśnienia spraw afery Pegasusa. Nie z zemsty, tylko dlatego, żeby ta sprawa nigdy się już nie powtórzyła - mówił dziennikarzom Krzysztof Brejza.
Mecenas zaznaczyła też, że proces ma wymiar nie tylko osobisty, ale także społeczny, by służyć oczyszczeniu debaty z tzw. hejtu. Wcześniej mówiła, że jeżeli prezes PiS przeprosi za swoje słowa, to zostaną one przyjęte, jednak Kaczyński nie skorzystał z tej możliwości. Obrona bezskutecznie wnioskowała też o umorzenie postępowania w związku z tzw. immunitetem materialnym Kaczyńskiego, czyli trwałą jego ochroną związaną bezpośrednio z wykonywaniem funkcji jako posła, w tym przypadku przed sejmową komisją śledczą. (PAP)
nno/ par/
Polska, Warszawa









