Sejm odrzucił w pierwszym czytaniu obywatelski projekt dotyczący przerywania ciąży
We wtorek wieczorem w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie obywatelskiego projektu nowelizacji ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży i innych ustaw. W czasie dyskusji nad projektem Koalicja Obywatelska, Lewica, Koalicja Polska i Polska2050 zgłosiły wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu. Głosowanie odbyło się tuż po debacie.
Za odrzuceniem projektu w pierwszym czytaniu było 300 posłów, 99 było przeciwnego zdania, a 27 wstrzymało się od głosu.
W końcu grudnia zeszłego roku Fundacja Życie i Rodzina Kai Godek, działaczki antyaborcyjnej, złożyła w Sejmie, wraz z ok. 150 tys. podpisów, obywatelski projekt ustawy o zmianie ustawy z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży oraz innych ustaw.
Projekt przewidywał kary za m.in. informowanie o możliwości przerwania ciąży w kraju i za granicą.
Projekt zakazywałby publicznego propagowania jakichkolwiek działań dotyczących możliwości przerwania ciąży na terenie kraju i poza jego granicami.
Zgodnie z projektowanymi przepisami, w Kodeksie karnym miałby się znaleźć m.in. przepis, zgodnie, z którym osoba nakłaniająca kobietę do przerwania ciąży miałaby podlegać karze pozbawienia wolności do 3 lat. Od 6 miesięcy do lat 8 miało grozić osobie, która namawia do aborcji, "gdy dziecko poczęte osiągnęło zdolność do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarnej". Jeśli kobieta w wyniku aborcji umrze, "sprawcy" groziłoby nawet 12 lat więzienia.
Sprawozdawcą projektu był przedstawiciel Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej Krzysztof Kasprzak. Przypomniał, że reprezentuje 150 tys. osób, które podpisały się pod projektem ustawy. "Ci ludzie to wasi wyborcy i pracodawcy. To oni was wybrali, żebyście ich reprezentowali w polskim parlamencie. To oni oczekują realnej ochrony życia" - mówił.
"Projekt ustawy +Aborcja To Zabójstwo+ to krok w cywilizacyjnym rozwoju, odrzucenie haniebnej segregacji i dyskryminacji dzieci nienarodzonych" - przekonywał. W jego ocenie "obecne prawo nie wystarcza do zatrzymania przestępczości aborcyjnej."
Elżbieta Płonka (PiS), przedstawiając stanowisko swojego klubu, powiedziała, że PiS "bronił i broni życia ludzkiego, w tym życia dziecka poczętego na wielu płaszczyznach prawa i podejmowanych działań na rzecz wsparcia rodziny i wszystkich jej członków."
"Polskie prawo chroni życie dzieci w prenatalnym stadium rozwoju. Poczęte dziecko jest bezsprzecznie człowiekiem i jest chroniony już w art. 38 Konstytucji RP, a także w Karcie Kart Podstawowych UE w art. 2" - wskazała. Mówiła też o innych przepisach obowiązujących w Polsce, które "potwierdzają ochronę dziecka poczętego w przypadku równiez wad wrodzonych i letalnych."
Z kolei Monika Wielichowska (KO) przedstawiając stanowisko klubu, powiedziała, że ten projekt jest "skandaliczny i nieludzki" oraz uderza w prawa kobiet. "Dziś w Polsce ciąże prowadzi prokurator, episkopat i polityk PiS-u i ultrakonserwatywni fundamentaliści. Drogie Polki, drogie kobiety, jesteśmy w bardzo niebezpiecznym momencie" - przestrzegła i zaapelowała o przywrócenie kobietom podmiotowości.
Barbara Nowacka (KO) wniosła o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu. W swoim wystąpieniu zwróciła się do polityków PiS. "To wy ponosicie odpowiedzialność za to, że Polki boją się w Polsce mieć dzieci, że Polki coraz mniej tych dzieci mają" - mówiła.
"To wy ponosicie odpowiedzialność za utrudniony dostęp do antykoncepcji, za zniszczone życia, za brak badań prenatalnych - bardzo często ograniczony do nich dostęp. To wy ponosicie odpowiedzialność za dramaty i ból kobiet, ich rodzin" - mówiła.
"My z tego miejsca, jako KO, obiecujemy Polkom jedno: nie będziecie się już bały. Nie będziecie się bały fanatyków, będziecie miały prawo decydować z kim, kiedy i ile chcecie mieć dzieci" - zaznaczyła.
Również klub Lewicy wnioskował o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu. "To jest projekt fanatyków i fundamentalistów, wrogów kobiet, wymierzony w aktywistki i organizacje, które od lat wyręczają państwo w dostępie do aborcji" - powiedziała Katarzyna Kotula (Lewica).
Powiedziała, że "projekt nie jest zgodny z prawem europejskim i wyrokami europejskich trybunałów, ogranicza bowiem dostęp do informacji i godzi w wolność słowa, ale przede wszystkim uderza w kobiety, wobec których państwo PiS stosuje instytucjonalną przemoc pozbawiając je fundamentalnego prawa do decydowania o swoim zdrowiu, ciele i życiu".
Stwierdziła, że "aborcje były, są i będą". "95 proc. kobiet w Polsce przerywa ciążę za pomocą aborcji farmakologicznej. To jest 107 osób dziennie, tyle ile w rządowych statystykach pokazuje się aborcji rocznie" - powiedziała posłana Lewicy. Dodała, że "lekarz to nie ksiądz a szpital to nie kościół".
Beata Żelazowska (Koalicja Polska) powiedziała, że projekt ustawy "jest absolutnie nie do przyjęcia, ponieważ jest totalnie oderwany od rzeczywistości". "I bez tej ustawy kobiety mają w Polsce bardzo trudną sytuację, ponieważ często nie stać je na wizytę u ginekologa, wobec czego nie mają wcześnie, dobrze postawionej diagnozy" - powiedział Żelazowska. Jak zaznaczyła, "domagamy się dostępu do badań, które mogą wykryć wcześnie stadium choroby i badań prenatalnych".
Zaapelował o zakończenie sporu i "powrót do kompromisu aborcyjnego, który był kompromisem wielu środowisk". "Decyzja Trybunału Konstytucyjnego była zła i niszcząca dotychczasowe ustalenia. Nie bójcie się referendum" - powiedział Żelazowska.
Według Grzegorza Brauna z Konfederacji projekt był "dobry i zwięzły". Zwrócił uwagę, że chodziło w nim, "żeby podżeganie do przestępstwa, które zgodnie Kodeksem karnym jest przestępstwem, w tej skonkretyzowanej sytuacji zostało w sposób szczególny napiętnowane, tak jak nie wahała się ustawodawca napiętnować propagowania ustrojów totalitarnych". Oświadczył, że posłowie Konfederacji poprą projekt ustawy.
Joanna Mucha (Polska 2050) złożyła wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu. Ostrzegała, że posłowie Konfederacji chcą Polkom "wprowadzić talibat". Oskarżyła PiS, że w "wyniku wyroku TK Polki boją się zachodzić w ciążę". "Waszym dziełem jest Kaja Godek, to wyście ją wypromowali i doszliście do ściany. Czego jeszcze zażąda Kaja Godek? - pytała poseł Mucha.
Zapowiedziała, że "jeśli wygra opozycja to wróci do sytuacji sprzed wyroku TK", ale jak zastrzegła, "będzie to sytuacja tymczasowa". Jak zaznaczyła, "przeprowadzimy referendum ws. liberalizacji ustawy aborcyjnej".
Zgodnie z odrzuconym projektem obywatelskim, zakazane miałoby być publiczne propagowanie jakichkolwiek działań dotyczących możliwości przerwania ciąży na terenie kraju i poza jego granicami.
Za publiczne propagowanie takich działań lub publiczne nawoływanie do przerwania ciąży groziłaby grzywna, ograniczenie wolności lub kara do 2 lat więzienia.
Wnioskodawcy wskazali, że luka prawna polega na "braku penalizacji +zachęcania+ i +promowania+ zbrodniczych i - prawem zakazanych działań, a mianowicie dokonywania aborcji, gdyż obecny stan prawny problemu tego nie udźwignął".(PAP)
Autorzy: Szymon Zdziebłowski, Magdalena Gronek