Ekstraklasa piłkarska - Legia pokonała lidera, ciekawsza walka o tytuł
Podopieczni Papszuna przed meczem w Warszawie mogli pochwalić się niesamowitą serią - poprzedniej porażki doznali 3 września - 0:3 z Cracovią. Od tej pory nie przegrali, licząc z Pucharem Polski, 21 kolejnych spotkań.
Szlagier rundy wiosennej na Łazienkowskiej okazał się godny tego miana, kibice nie narzekali na brak emocji i ciekawych akcji, a poziom był wysoki.
Legioniści po 31 minutach prowadzili już 2:0, po golach Czecha Tomasa Pekharta i Rafała Augustyniaka. Chwilę po drugiej z tych bramek Bartosz Nowak zaliczył kontaktowe trafienie - 10. w sezonie, dzięki czemu jest współliderem klasyfikacji strzelców, razem z trzema innymi piłkarzami.
Na początku drugiej połowy sędzia Piotr Lasyk podyktował rzut karny dla Rakowa, lecz po analizie VAR arbiter wycofał się z tej decyzji.
"Nie wiem, dlaczego został odwołany rzut karny dla nas. Już chyba nie będę uczestniczył w szkoleniach, bo niedawno pokazywano nam taką sytuację jako +jedenastkę+" - przyznał trener Papszun.
Goście dążyli do wyrównania, ale nie udało im się strzelić drugiego gola. Na dodatek w 64. minucie nie upilnowali Pawła Wszołka i Legia zwyciężyła 3:1.
"Ten mecz był dobrą wizytówką ekstraklasy i całego polskiego futbolu. Zależało nam nie tylko na zwycięstwie, ale również na dobrym stylu tej wygranej. Gratuluję moim piłkarzom" - cieszył się trener Legii Kosta Runjaic.
Jego drużyna jest na fali. Odniosła już, licząc z Pucharem Polski, pięć kolejnych zwycięstw, tracąc w tym czasie zaledwie jedną bramkę. Przy okazji podopieczni Runjaica zrewanżowali się Rakowowi za wysoką porażkę z rundy jesiennej, gdy 11 września przegrali w Częstochowie aż 0:4.
Obecnie w tabeli Raków (61) wyprzedza Legię o sześć punktów, co sprawa, że walka o mistrzostwo jeszcze się nie zakończyła.
Sobotni mecz w Warszawie usunął w cień inne wydarzenia 26. kolejki.
W innych piątkowych i sobotnich meczach padły łącznie tylko dwie bramki.
W piątek Zagłębie Lubin zremisowało z Wartą Poznań 0:0, a Piast Gliwice pokonał w derbach Górnik Zabrze 1:0 dzięki trafieniu Grzegorza Tomasiewicza.
Znajdujący się w strefie spadkowej goście z Zabrza (16. miejsce - 28 pkt) wystąpili już pod wodzą "starego-nowego" trenera Jana Urbana, który zastąpił Bartoscha Gaula. Były piłkarz reprezentacji Polski pracował już w Górniku do czerwca 2022 roku, został wówczas zmieniony właśnie przez Gaula. Teraz role się odwróciły.
Dzień później przedostatnia Lechia Gdańsk (26), z debiutującym na ławce trenerskiej Hiszpanem Davidem Badią, który zastąpił Marcina Kaczmarka, zremisowała bezbramkowo z dwunastym Śląskiem Wrocław (31).
Natomiast w rywalizacji beniaminków Korona Kielce, dzięki trafieniu Rumuna Ronaldo Daeconu, pokonała ostatnią w tabeli Miedź 1:0 i awansowała na 14. pozycję (30 pkt).
Sytuacja legnickiej drużyn staje się już prawie beznadziejna. Ma 19 punktów i do bezpiecznej strefy traci aż dziesięć. Na dodatek zajmująca 15. miejsce Jagiellonia Białystok (obecnie 29 pkt) jeszcze nie grała w tej kolejce.
W niedzielę bardzo ciekawie powinno być w Poznaniu. Trzeci w tabeli Lech (43 pkt), podbudowany awansem w dobrym stylu do ćwierćfinału Ligi Konferencji (tam zmierzy się z Fiorentiną), zagra o 17.30 z czwartą Pogonią Szczecin (40).
Oba zespoły walczą o podium, a ich potencjał kadrowy pozwala liczyć na emocjonujące widowisko.
W innych niedzielnych spotkaniach Wisła Płock podejmie Radomiaka Radom, zaś Cracovia zagra u siebie z Widzewem Łódź.
Nowego szkoleniowca - oprócz Górnika i Lechii - ma trzynasta Stal Mielec (30), która w tym roku nie wygrała żadnego meczu. Kiepska seria sprawiła, że rozstano się z Adamem Majewskim i zatrudniono Kamila Kieresia, byłego szkoleniowca m.in. GKS Bełchatów i Górnika Łęczna.
Czekający na zwycięstwo od 4 listopada mielczanie na zakończenie kolejki - w poniedziałek o godz. 19 - podejmą Jagiellonię. (PAP)
bia/ co/