W MSZ dzień otwarty z okazji Dnia Służby Zagranicznej - święta prawie 5 tys. polskich dyplomatów
Dzień Służby Zagranicznej to święto polskiej dyplomacji, obchodzone od 2009 roku co roku 16 listopada - w rocznicę wysłania przez Józefa Piłsudskiego w 1918 roku pierwszej depeszy do zagranicznych przywódców, w której poinformował o powstaniu odrodzonego polskiego państwa.
W tym roku w ramach obchodów święta najbardziej zasłużeni dyplomaci otrzymali specjalne nagrody od szefa MSZ Radosława Sikorskiego, a w sobotę w siedzibie resortu w warszawskiej Alei Szucha zorganizowano dzień otwarty. Zwiedzający mogli spotkać się z pracownikami resortu - w tym wiceszefową resortu Henryką Mościcką-Dendys i szefem Służby Zagranicznej Rafałem Wiśniewskim - a także zobaczyć m.in. dokumenty najważniejszych traktatów międzynarodowych, które Polska podpisała w swojej najnowszej historii, czy historyczne mundury, które nosili polscy dyplomaci podczas służby za granicą.
Jak powiedzieli w rozmowie z dziennikarzami Mościcka-Dendys i Wiśniewski, obecnie polską służbę zagraniczną tworzy niemal 5 tys. osób - w tym ok. 1800 pracujących w centrali oraz niemal 3 tys. pracujących w 160 placówkach dyplomatycznych - ambasadach, konsulatach generalnych czy stałych przedstawicielstwach - na całym świecie.
Największą placówką zagraniczną jest obecnie stałe przedstawicielstwo przy Unii Europejskiej w Brukseli, gdzie pracuje ok. 150 osób - poza związanymi z MSZ dyplomatami są to jednak także przedstawiciele poszczególnych resortów polskiego rządu, odpowiadający za codzienną pracę na poziomie unijnym. Inne duże placówki - jak wskazała w rozmowie z PAP Mościcka-Dendys - to stolice najważniejszych państw sojuszniczych - Waszyngton, Londyn, Paryż i Berlin, ale także Rzym i Madryt, jak również niektóre placówki na Dalekim Wschodzie, w tym Tokio i Pekin.
Przez lata wielu polskich dyplomatów pracowało również w ambasadzie w Moskwie, ale także, jak mówiła wiceminister, w okresie po powstaniu niepodległej Ukrainy - w polskim konsulacie generalnym we Lwowie. - To był okres kształtowania relacji między dwoma suwerennymi krajami; było zainteresowanie szukaniem polskich korzeni, wyjazdami do Polski, na studia czy też po prostu współpracą gospodarczą - wskazała Mościcka-Dendys.
Polska utrzymuje też jednak placówki dyplomatyczne w państwach nieprzyjaznych czy wręcz wrogich Polsce - jak Korea Północna, Iran czy Rosja. Praca w takich miejscach to duże wyzwanie dla dyplomatów, których pracy nie ułatwia postawa lokalnych władz, a także wyzwanie dla MSZ, które musi szczególnie dbać o bezpieczeństwo misji dyplomatycznych.
Z drugiej strony - podkreślił w rozmowie z PAP Rafał Wiśniewski - w dużym i różnorodnym zespole polskiego MSZ nie brakuje także i osób, które „preferują pracować w miejscach, gdzie większość z nas nie chciałaby się znaleźć”.
- Są i tacy, którzy zawsze marzą o wyjeżdżaniu np. placówki afrykańskie, a kiedy słyszą propozycję pojechania do Paryża czy Londynu, to stwierdzają, że to nudne, że zbyt mało adrenaliny na co dzień. Oczywiście, dyplomacja nie jest od tego, żeby zaspokajać czyjeś indywidualne potrzeby, ale na szczęście udaje nam się budować na tyle różnorodny zespół, żeby byli w nim ludzie, którzy (...) np. jak najbardziej widzą sens swojego pobytu w Korei Północnej, gdzie właśnie odbudowujemy naszą misję - mówił szef Służby Zagranicznej.
Mościcka-Dendys podkreśliła, w Służbie Zagranicznej znajdują się zarówno eksperci od danych państw czy regionów, jak i ludzie, którzy pracują w swojej karierze na wielu różnych stanowiskach w wielu różnych miejscach. Zauważyła też, że w służbach dyplomatycznych całego świata istnieje stały spór między tzw. specjalistami od konkretnych kwestii i tzw. generalistami, gotowymi do pracy w różnych dziedzinach i różnych warunkach.
- Polska dyplomacja od lat próbuje to wypośrodkować. Według mnie dobra jest jednak zmienność i poszukiwanie pewnej równowagi między specjalizacją a taką ciekawością świata i poszukiwaniem nowych tematów - mówiła. Jak tłumaczyła, celem jest np. zapewnienie młodym dyplomatom okazji do pracy w kilku różnych miejscach, by sami mogli odkryć, w czym najlepiej się sprawdzają - powiedziała.
Wiśniewski zwracał uwagę w rozmowie z PAP także na kwestię codziennego życia dyplomatów wyjeżdżających na zagraniczne placówki - w tym sprawę ich rodziny. Jak tłumaczył, rodzina na miejscu to olbrzymie wsparcie dla pracującego za granicą dyplomaty, dlatego resort stara się robić wszystko, by umożliwiać dyplomatom zabieranie ze sobą rodzin. Tego typu działaniach to - jak mówił - np. zatrudnianie małżonków dyplomatów w placówkach.
- Cieszą nas też takie małżeństwa MSZ-owskie, bo one oznaczają, że jest to dwoje ludzi, którzy wiedzą, z czym wiąże się ta praca i nie robią sobie z tego powodu wyrzutów - zauważył. Szef Służby Zagranicznej zwrócił też uwagę, że obecnie około połowy polskiego korpusu dyplomatycznego stanowią kobiety, a jeśli chodzi o stanowiska dyrektorskie - podkreślił - są już w większości. (PAP)
mml/ bar/
Polska, Warszawa









