Zbyt mało pacjentów jest u nas zgłaszanych do przeszczepu płuc
Prof. Mariusz Kuśmierczyk jest kierownikiem Kliniki Chirurgii Serca, Klatki Piersiowej i Transplantologii, byłym prezesem Polskiego Towarzystwa Kardiochirurgów i Torakochirurgów. Wykonuje nowatorskie operacje serca oraz przeszczepy tego narządu, u dorosłych i dzieci. W grudniu 2022 r. przeprowadził pierwszy na WUM przeszczep serca u dziewięcioletniej dziewczynki. Warszawski Uniwersytet Medyczny jest drugim ośrodkiem w kraju wykonującym takie operacje.
PAP: W 2021 r. przeprowadzono w naszym kraju 68 transplantacji płuc, roku później - 93 takie zabiegi. W tym roku mamy już 65 tych operacji, jak informuje Centrum Organizacyjno-Koordynacyjnego ds. Transplantacji Poltransplant. A jeszcze w 2020 r. wykonano zaledwie 51 przeszczepów płuc. Wydaje się, że transplantacje tego typu rozwijają się coraz lepiej. 11 lipca wykonano pierwszy przeszczep płuc na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym. Pan jednak twierdzi, że tych zabiegów mogłoby i powinno być w naszym kraju znacznie więcej.
Prof. Mariusz Kuśmierczyk: W Polsce można byłoby wykonywać rocznie od 200 do nawet 300 przeszczepów płuc. I nie jest to tylko moja opinia, bo takie jest zapotrzebowanie na tego rodzaju zabiegi. Mamy coraz więcej ośrodków transplantacji płuc. Wraz z Warszawskim Uniwersytetem Medycznym jest ich już sześć, a szczególnie prężnie działają dwa - w Zabrzu i Gdańsku. My dopiero się rozwijamy, ale mam nadzieję, że wkrótce przeprowadzimy kolejne przeszczepy płuc. Na WUM czeka na nie już kilku pacjentów.
PAP: W czym zatem jest problem? Brakuje dawców?
M.K.: To też jest problem, ale wciąż do tych zabiegów nie możemy przekonać wszystkich pulmonologów. Że dla niektórych pacjentów z ciężką niewydolnością oddechową jest to skuteczna metoda ratowania życia. Przykładem jest 58-letni pacjent, u którego niedawno, 11 lipca 2023 r., przeprowadziliśmy przeszczep płuca. Doszło u niego do niewydolności oddechowej po ciężkim przebiegu COVID-19. Po ostrej fazie tej choroby zmiany w płucach się nie cofnęły, zaczęło postępować włóknienie i dysfunkcja tego narządu.
PAP: Pulmonolodzy o tym nie wiedzą?
M.K.: Na pewno pacjentów zakwalifikowanych i oczekujących na przeszczep powinno być u nas więcej. Tym bardziej, że jest duża grupa chorych, u których może dojść do włóknienia płuc. Są to pacjenci z przewlekłą obturacyjną chorobą płuc (POChP), mukowiscydozą, samoistnym śródmiąższowy włóknieniem płuc oraz nadciśnieniem tętniczym płuc. Nawet w Warszawie i okolicach zbyt mało chorych z ciężką niewydolnością oddechową kierowanych jest do ośrodków transplantologicznych.
PAP: Może czas przeżycia po takim przeszczepie jest niewielki?
M.K.: Po przeszczepie płuc pięć lat przeżywa połowa pacjentów, skuteczność jest zatem podobna jak w przypadku leczenia chorych cierpiących w naszym kraju na nowotwory. To trochę gorsze wyniki niż po przeszczepieniu serca, ale ci pacjenci dobrze po operacji funkcjonują w życiu codziennym. O ile wcześniej przebywali jedynie w domu i wymagali tlenoterapii, to po przeszczepie mogą rozmawiać, chodzić, a nawet biegać. Tak było w przypadku naszego 58-letniego pacjenta, któremu przeszczepiliśmy prawe płuco.
PAP: W pulmonologii stosowane jest coraz częściej nowoczesne leczenie, które przynajmniej opóźnia rozwój choroby płuc.
M.K.: To prawda, tak jest w przypadku mukowiscydozy. Jeszcze niedawno pacjenci z tą chorobą byli głównymi kandydatami do przeszczepu płuca. Leki nowej generacji sprawiły, że wielu z nich najprawdopodobniej nie będzie wymagało już transplantacji. Podobnie jest w przypadku przewlekłych śródmiąższowych chorób płuc przebiegających wraz z postępującym włóknieniem płuc - w tym przypadku pomocne są leki biologiczne. Mimo postępów farmakoterapii nadal jest i będzie duża grupa pacjentów z chorobami płuc wymagających przeszczepienia tego narządu.
PAP: Wiele przeszczepów płuc wykonywanych jest w Europie Zachodniej. Do niedawna płuca pozyskane od dawców w naszym kraju były wykorzystywane przez zagraniczne ośrodki transplantacyjne.
M.K.: I nadal tak jest. Po płuca pobrane od naszych dawców, które nie zostaną u nas wykorzystane, przylatują lekarze z innych państw, głównie z Wiednia i Hanoweru, bo tam są duże ośrodki przeszczepiania płuc.
PAP: Przeszczep płuca jest jednym z najtrudniejszych zabiegów w transplantologii.
M.K.: To prawda, to skomplikowana operacja, bardzo ważne jest samo pobranie płuc, nie tylko przeszczepienie. Jeszcze trudniejsze są jednak przeszczepy wielonarządowe, na przykład jednoczesny przeszczep płuca i serca. Takie zabiegi musi wykonać kilka zespołów lekarzy, specjalizujących się w operowaniu poszczególnych narządów.
PAP: Zdarzają się zgony po przeszczepach płuc?
M.K.: Zdarzają się, podobnie jak po przeszczepach innych narządów. W przypadku przeszczepu płuc bardzo ważna jest opieka pooperacyjna. Główna trudność polega na tym, że konieczna jest silna immunosupresja, co z kolei powoduje osłabienie odporności pacjenta. Narażony jest on na infekcje wirusowe, bakteryjne i grzybicze. Do tego niezbędny jest cały zespół lekarzy i pielęgniarek oraz rehabilitantów, żeby pacjent po takiej transplantacji był bezpieczny i coraz bardziej sprawny.
PAP: Każde pozyskane od dawców płuca można przeszczepić, czy też trzeba odpowiednio je dopasować do biorcy?
M.K.: Trzeba dopasować, muszą być odpowiednie wymiary klatki piersiowej. Narząd musi być w dobrym stanie, nie może być po jakimś urazie lub poważnej chorobie płuc. Ale nie może pochodzić też intensywnego i wieloletniego palacza papierosów.
PAP: U dzieci można przeszczepiać płuca?
M.K.: Można, jednak wśród biorców tego przeszczepu na świecie najwięcej jest pacjentów w wieku 20-65 lat, a dzieci stanowią zaledwie 2-3 proc. pacjentów. Chcemy jednak na WUM przeszczepiać płuca także u dzieci.
PAP: W Polsce nikt takich przeszczepów u dzieci nie wykonuje?
M.K.: Nie wykonuje się u małych dzieci, poniżej 150 cm wzrostu. Na WUM mamy jednak takie możliwości i chcemy wykonywać tego typu transplantacje u najmłodszych pacjentów.
PAP: A tzw. przeszczepy rodzinne płuc, też będą wykonywane?
M.K.: Chciałbym, że była również i taka możliwość. Takie przeszczepy dość często są wykonywane na przykład w Japonii. Polegają na tym, że jeden z rodziców ofiarowuje swojemu dziecku własny jeden płat płuca.
PAP: Nie jest to groźne dla zdrowego człowieka?
M.K.: Nie, u zdrowego człowieka można bez obaw usunąć jedno płuco i na tym jednym może on normalnie funkcjonować, najwyżej nie będzie w stanie biegać na 100 metrów. W codziennym życiu jego wydolność oddechowa nie powinna być jednak odczuwalnie mniejsza. (PAP)
Rozmawiał: Zbigniew Wojtasiński
zbw/ bar/